Wiem, że teraz jest wysyp takich postów na blogach, ale nie bez powodu. I o ile publikowanie comiesięcznych ulubieńców nie jest w moim stylu, tych rocznych publikuję co roku od samego powstania bloga (KLIK). W tym nie będzie inaczej, więc zapraszam Cię do lektury:
Nie do końca do mnie trafia sama idea comiesięcznych „ulubieńców”, bo ja naprawdę choćbym chciała nie znajdę co miesiąc kolejnych nowy kosmetyków, które chciałabym gorąco polecać albo nazywać ich ulubieńcami. Widocznie inni potrafią, nie neguję tego, ale u mnie taki system się nie sprawdza. Dlatego chociaż wiem, że takie posty i filmy są bardzo lubiane i z nie do końca dla mnie jasnych przyczyn dużo ludzi uwielbia je czytać – u mnie nie ma tej serii postów. Chociaż próbowałam, ale poległam.
Roczni ulubieńcy to już coś zupełnie innego, rok to jednak sporo czasu, niezależnie od tego jak szybko nam przelatuje. I patrząc przez pryzmat całego roku jestem w stanie wyłuskać faktycznie te kosmetyki, po które sięgam najczęściej i najbardziej lubię. Czasem potrafią mnie wyniki takiej analizy zaskoczyć 😉
Wiem, że czyta mnie wiele moich byłych uczennic z kursu indywidualnego (pozdrawiam!), a wiele z nich dopytuje mnie o ulubione kosmetyki. Teraz będzie to podane na tacy 🙂
Ulubieńcy roku 2016 – makijaż
No więc moi ulubieńcy minionego roku prezentują się tak:
- Róż L.A. Colors w odcieniu Naturale – niezawodny zawsze i wszędzie do każdego makijażu. Naturalny z satynowym połyskiem.
- Bronzer Too Faced Milk Chocolate Solei – mam tylko miniaturę, ale na pewno kupię pełnowymiarowy jak mi się skończy.
- Baza pod cienie Too Faced Shadow Insurance – bardzo przyjemnie mi się jej używało, bo łatwo się nakłada, nie trzeba męczyć powieki za dużo, a cienie trzyma na mur beton.
- Konturówka do brwi w żelu Inglot – nie pisałam jeszcze o niej, a to na prawdę mój ulubieniec. Dla trochę bardziej wprawionych, bo jest trudniejszy niż cień czy kredka w obsłudze, ale warto!
- Pomadki do ust Zoeva Luxe Cream – nie chodzi o konkretny kolor, ale o tą serię. Sama jestem zdziwiona, bo nadal kocham i preferuję matowe usta, ale te pomadki mają tak fajne kolory i świetną konsystencję, że to one zostają moimi ulubieńcami roku.
- Make me brow Essence – od razu mówię, że nie mam porównania z takim samym produktem z Benefitu. Ten z Essence towarzyszył mi w większości makijaży w zeszłym roku. Ma kolor, dodatkowe włókna i utrwala. Może nie ideał, ale świetny produkt.
- NYX Matte Lip Cream – jak już pisałam, nadal kocham matowe usta. Nie lubię jednak tych wszystkich matowych zastygających na totalną suchość pomadek w płynie. Te pomadki z NYXa lubię za ich delikatność, nie są może jakoś turbo najtrwalsze na świecie, ale za to nie wysuszają moich ust na wiór. Szczególnie często sięgałam po kolor Cannes.
- Tusz Volume Million Lashes So Couture L’oreal – nie pisałam o nim, i nie powiem też, żeby był jakimś cudem nad cudami, jednak jest dobry i często po niego sięgałam w zeszłym roku. Jest to też jeden z tuszy, których używam na klientkach (oczywiście nie ta konkretna sztuka).
- Puder wypiekany Sephora – jeszcze o nie pisałam, ale bardzo lubię to, że dobrze wygląda na większości podkładów i nie wysusza mi dodatkowo skóry. No i ma lekkie krycie, więc czasem stosuję go solo, np. na wyjazdach jak nie mam czasu na makijaż, ale nie chcę się świecić.
- Rozświetlacz w kremie MySecret Face Strobing – nie używałam go przez cały rok, ale od kiedy mam nie używam prawie innych rozświetlaczy. Świetny dla suchej skóry albo jako baza/wzmacniacz pod pudrowy rozświetlacz. Wygląda na skórze bardzo dobrze, jak naturalny blask zdrowej nawilżonej skóry.
- Kat von D paleta Shade and Light Eye – był to zakup trudny, bo z USA i dość drogi. Ale nie żałuję. Paleta jest super zestawem wszelkich możliwych podstawowych cieni na dzień i wieczór. Jak doczekamy się kiedyś tej marki w naszym pieknym kraju to będę ją polecać ze szczerym sercem!
- Cienie GLAMshadows z GlamShopu – nasz rodzimy hit! Serdecznie kibicuję Hani i jej marce, ale cienie lubię nie tylko z sympatii do jej twórczyni. One po prostu są naprawdę dobre. I mają super kolory! Na zdjęciu jest akurat limitowana paletka, ale moimi ulubieńcami są wszystkie cienie GLAMshadows. Są oczywiście lepsze i gorsze, te po które sięgam częściej i rzadziej, ale uogólniając, to zdecydowanie moje ulubione cienie.
- Baza pod podkład Lumi Magique L’oreal – też o niej jeszcze nie pisałam… Jako posiadaczka przesuszonej i odwodnionej skóry kupuję wszystko co ma zapewniać „glow”, rozświetlenie i promienną cerę. W minionym roku najczęściej wybierałam właśnie tą bazę, bo faktycznie widzę jej działanie. Daje ten efekt „glow” i delikatnie nawilża skórę. A przynajmniej nie podkreśla wszystkich suchych miejsc, co zdarzało się robić innym bazom.
- Podkład Maybelline Fit Me Luminous + Smooth – nie powiem, że to najlepszy podkład wszechczasów, takiego jeszcze nie znalazłam. Jednak wylądował wśród ulubieńców nie bez powodu. Ładnie wygląda na suchej/odwodnionej skórze, nie podkreśla niepotrzebnie suchych miejsc, ma średnie krycie, które można trochę zbudować i nie znika z twarzy w bliżej nieokreślonych okolicznościach.
To właśnie moi .ulubieńcy roku 2016.
Jestem bardzo ciekawa czy używałaś któregoś z tych kosmetyków i jakie jest Twoje zdanie na jego temat? A może zachęciłam Cię do wypróbowania czegoś? Daj znać!
0 komentarzy