Chasing Rainbows Colourpop to ostatnia bohaterka mojej mini serii o paletach z tej firmy. Tak naprawdę to nie planowałam jej kupować, dostałam gratis do zakupów… i bardzo się cieszę, bo ma w sobie bardzo fajne kolory! Ale to już musisz zobaczyć na własne oczy w kolejnych zdjęciach!
Tym razem zacznę może od końca, czyli od mojej ogólnej opinii. Jeśli czytałaś/eś moje wcześniejsze wpisy na temat cieni prasowanych Colourpop to wiesz, że nie uważam ich za najlepsze na świecie, ale za bardzo dobre – owszem. Szczególnie biorąc pod uwagę ich cenę (wyjściowa cena Chasing Rainbows to 20$) i wybór kolorów i wykończeń.
Chasing Rainbows Colourpop | kolory i swatche
Można by pomyśleć, że skoro paleta nazywa się Chasing Rainbows, znajdziemy w niej wszystkie kolory tęczy. Na szczęście tak nie jest. Mówię na szczęście, bo palet z intensywnym czerwonym, żółtym i zielonym jest już trochę na rynku. Tutaj mamy 15 różnych, ale nieoczywistych kolorów. Jest turkus, koralowy, brzoskwiniowy, białe i żółte złoto, fuksja, fiolety i brązy. Mamy tu maty, błysk, folie, duochromy i cienie z drobinkami. Szczególnie wpadła mi w oko fuksja z drobinkami, oba turkusy, ciekawy duochromowy róż i białe złoto. Beże i brązy są fajnym dodatkiem, który pozwala łatwiej te żywe kolory wprowadzić do makijażu.
W lekkiej kartonowej palecie bez lusterka mieści się 15 cieni (1,05g każdy) o różnych wykończeniach i kolorach. Wszystkie są bardzo mocno napigmentowane, dobrze się rozcierają i nie znikają w tajemniczych okolicznościach. Standardowo maty mogą się osypywać, za to miękko łączą się ze sobą.
Absolutnie nie jest to paleta podstawowa, ani dla początkujących lub malujących się jedynie delikatnie w neutralnych kolorach. Za to jest to świetna paleta uzupełniająca, dla tych, którzy lubią bawić się kolorami i wykończeniami. Jest tu kilka naprawdę wyjątkowych odcieni (Not playing, Lucid, Manifest it, Prism), które ucieszą każdą cienioholiczkę.
Paletę można kupić TU.
0 komentarzy