TOP10: Ulubieńcy roku 2015 – wzorem ubiegłych lat na przełomie roku chcę Ci pokazać moich ulubieńców kosmetycznych całego poprzedniego roku. Różne formy ten post przybierał, tym razem postanowiłam postawić na prostotę i minimalizm.
Standardowo znajdziesz u mnie tylko kolorówkę, bo w tym się specjalizuję i tego tematu się trzymam.
[su_pullquote]Poprzednich ulubieńców nadal uwielbiam![/su_pullquote] Tak to jest, że co roku wchodzą nowości, odgrzewane kotlety, kolejne odcienie stają się modne. Nie sposób mieć stałych ulubieńców i nie testować nic nowego po drodze nie odkrywając kolejnych. Tak to już jest i nie zamierzam z tym walczyć, niech gospodarka się kręci 😛
Tym razem wybrałam tylko najlepszą 10. Nie powiem, że było łatwo, ale jakoś szczególnie trudno też nie. Jeśli coś pominęłam to na pewno jeszcze da o sobie znać!
TOP10: Ulubieńcy roku 2015
Kolejność przypadkowa:
- Bourjois Rouge Edition Velvet – wiem, że pełno ich w internecie i pewnie już masz odruch wymiotny widząc tą nazwę. Ale cóż, cały ten zamęt nie wziął się znikąd i ja też stoję po stronie fanów tego produktu. Nie mówię, że to najlepsza matowa pomadka na świecie – jeszcze wielu nie spróbowałam! Ale jest zwyczajnie bardzo dobra. Trochę mało kolorów, ale te co są bardzo mi się podobają. Na ustach mam ją m. in. w Rockowym makijażu na imprezę. Długo się utrzymuje i nie wysusza jakoś bardzo tragicznie ust, chociaż po kilku h moje usta już czują lekką suchość.
- Bourjois 123 Perfect CC cream – jak widać francuska marka wygrywa na ilość trafień! Dawno nie miałam tak przyjemnego podkładu, który dobrze kryje, stapia się ze skórą, nie rzuca się w oczy, nie wysusza i nie podkreśla suchości skóry. Do tego ma fajne żółte kolory. Mam dość jasny odcień 032 Light Beige i na pewno dokupię sobie ciemniejszy.
- KIKO Luxurious Lashes mascara – tusz, na który namówiła mnie pani ekspedientka w salonie KIKO. Nie jest to najlepszy tusz na świecie i ma wielką denerwującą szczotę. Więc dlaczego tu jest? Idealnie się u mnie sprawdza jako pierwsza warstwa tuszu przed kolejnymi. Często mam wrażenie, że moje rzęsy są zbyt miękkie i dlatego źle przyjmują inne tusze. Ten sprawia, że są lekko usztywnione, wstępnie pogrubione i przyciemnione, a do tego ładnie rozczesane. Idealnie nakłada się na niego jakiekolwiek inne tusze! Wstępnie pokazywałam go w poście z pierwszymi wrażeniami z KIKO.
- L’oreal Lumi Magique base – to w sumie najmłodszy ulubieniec. Kupiłam go w parze z nową wersją podkładu True Match i to bazę zdecydowanie bardziej polubiłam! Przede wszystkim za to, że sprawia, że moja skóra wygląda na świeżą, zdrową, nawilżoną i promienną. Co tu dużo mówić i czego chcieć więcej? Może, żeby była tańsza lub większa.
- ZOEVA Cocoa Blend paleta – pokazywałam ją dokładnie w poście o tym, czy warto kupić paletę Zoeva Cocoa Blend?. No więc warto. To jest paleta, po którą najczęściej sięgałam w minionym roku, przegoniła nawet moją do tej pory ulubioną UD Naked 2. Ma piękne kolory, łatwo się je nakłada i blenduje, do tego jest mała i lekka więc nadaje się na podróż. CUDO.
- Bourjois Levres Contour kredka – brawa dla marki po raz trzeci! Konturówka chyba idealna: miękka, trwała, niewysuszająca ust i w pięknym kolorze. Możesz zobaczyć ją solo w poście z makijażem Usta a’la Kylie Jenner. Przy czym ta kredka idealnie sprawuje się przy wielu kolorach pomadek!
- Bobbi Brown Black Ink eyeliner – pisałam o nim już kiedyś dawno w notce Eyeliner Bobbi Brown Black Ink. Teraz mam kolejne opakowanie, to chyba mówi samo za siebie? Eyeliner jest mega czarny, gładko się nakłada, można go rozetrzeć, ale jak już zaschnie to jest mega trwały. Nie polecam go tylko jako bazy pod cienie, bo potrafi wtedy popękać.
- Inglot konturówka do brwi w żelu – nazwa jest trochę durna, ale ok – wynika z wcześniej przyjętego nazewnictwa w firmie. Poza tym, nie mam nic do zarzucenia. Wybór kolorów jest spory, produkt jest miękki i można nim uzyskać efekt od delikatnego do mocnego. Ja potrafię nim domalować pojedyncze włoski. Jest bardzo trwały. Wydaje się maleńki, ale raczej nie zużyjesz go przed upływem terminu.
- MySecret Face Illuminator rozświetlacz – to zdecydowanie hicior minionego roku. W 2015 nareszcie marki drogeryjne zauważyły, że kobiety nie chcą się codziennie świecić jak brokatowa bombka i pojawiło się sporo ładnych rozświetlaczy. Ten z MySecret daje piękną taflę a kosztuje ok 15zł. Pokazywałam go w poście porównawczym z rozświetlaczem Lovely.
- Pęseta do przyklejania sztucznych rzęs z eBay’a – niby nic, a dużo zmienia. Dzięki temu narzędziu częściej przyklejam rzęsy, bo jest to po prostu łatwiejsze. W dodatku kosztuje kilka zł, jest ze stali nierdzewnej. Pisałam o niej już trochę w poście Top5 Najlepsze Narzędzia Kosmetyczne.
Uff, to już wszystko tym razem. Jestem bardzo ciekawa co przyniesie ten rok!
Koniecznie podziel się swoimi ulubieńcami w komentarzach, jestem bardzo ciekawa co najlepiej sprawdziło się u Ciebie.
0 komentarzy