A teraz krótka recenzja cieni firmy MISS SPORTY. Szukałam jakiś czas temu neutralnych kolorów (chyba przesadziłam wcześniej ze zwariowanymi kolorami), i przechodząc w Rossmanie koło szafy tej firmy rzuciły mi się w oczy, głównie przez wzór skóry węża czy krokodyla. Do tego cena niewielka (nie przekraczała 5zł) więc postanowiłam spróbować. Tym bardziej, że nie miałam nigdy wcześniej cieni tej firmy.
Tym sposobem mam kolory:
111 Tender
112 Amber
Na szczęście nic nigdy o tych cieniach nie słyszałam, więc mogłam je ocenić zupełnie “od zera”. Na temat opakowania nie ma sensu się rozwodzić, ot plastikowe, przezroczyste. Na uwagę zasługuje za to wspomniany przeze mnie wzorek jakiejś gadziny, wytłoczony na każdym cieniu tej serii. Moją uwagę przykuło to od razu!!
A teraz meritum: czyli jak się sprawują? Otóż na moich powiekach cienie utrzymują się jak “przyspawane”, również (co mnie bardzo zaskoczyło!!) bez bazy!! I to po wysiłku sporym na siłowni, bo zdarzyło mi się tam trafić w makijażu. Kolory są takie jak oczekiwałam, czyli takie nude. Ładnie się mienią, ale nie jest to jakiś powalający błysk, raczej satyna. I nie ma mowy o żadnych świecących drobinach. Bardzo fajne do subtelnego makijażu typu “no make-up”, ja używam ich jako tła do różnokolorowych kresek. Tu przykładowy makijaż z tymi cieniami w roli głównej:
Podsumowując: jestem bardzo bardzo z tych cieni zadowolona, była to dla mnie bardzo miła niespodzianka, bo jak już pisałam – nic wcześniej o nich nie słyszałam. Nie wiem czy kupię ponownie, ale tylko dlatego, że jeszcze nie zdarzyło się, żebym jakiś cień zużyła do końca, a już na pewno nie w tak szybkim czasie, żeby jeszcze zdążyć je ponownie kupić przed ich wycofaniem z regularnej sprzedaży. Wielki plus dla firmy MISS SPORTY za te cienie!!
0 komentarzy