Przyszła pora na kolejny makijaż 🙂 Tym razem coś bardziej odważnego, kolorowego, niecodziennego. Makijaż to zabawa i ja tak właśnie do niego podchodzę. Dlatego dzisiaj fiolet w towarzystwie żółtego koloru, który ostatnio jest niespodziewanym trendem w makijażu 🙂 Wyszedł mi taki „Toksyczny fiolet„, który bardzo zwracać będzie uwagę!
Tak się to połączenie prezentuje. Mi się bardzo podoba, żółty to nie jest najłatwiejszy kolor w makijażu, ale w towarzystwie fioletu wygląda wręcz nieziemsko! Zgodnie z kołem kolorów te dwa przeciwstawne kolory bardzo fajnie ze sobą grają na zasadzie kontrastu.
Mam dla Ciebie wersję obrazkową krok po kroku, a poniżej każdy krok dokładnie opisałam:
- Na calutką powiekę – ruchomą i stałą – nałożyłam bazę pod cienie.
- Ciemny matowy fiolet Inglota 375 nałożyłam głównie w zewnętrznym i wewnętrznym kąciuku, a potem ruchem rozcierającym połączyłam je ze sobą w załamaniu powieki.
- Na pozostałe na środku powieki wolne miejsce wklepałam perłowy fiolet, też Inglota, który lekko opalizuje na niebiesko. Wklepałam go też lekko na wcześniej nałożony ciemny fiolet na powiece ruchomej, żeby kolory się ze sobą połączyły.
- Teraz ważny krok, który sprawia, że makijaż wygląda intrygująco: matowym pomarańczowym cieniem Sugarpill roztarłam fioletowy cień w załamaniu powieki. Nieco powyżej nałożyłam matowy brzoskwiniowo-cielisty aż pod brew, żeby ten pomarańcz zanikał ładną mgiełką.
- Dolną powiekę wzdłuż linii rzęst podkreśliłam fioletową kredką MUFE, ale zostawiłam wolną przestrzeń w zewnętrznym i wewnętrznym kąciku, tam będę nakładać mój żółty kolor.
- Na dolnej powiece powtórzyłam cieniowanie z górnej, na kredkę nałożyłam ciemny matowy fiolet Inglota, roztarłam go w dół połyskującym fioletem, a na koniec jeszcze pomarańczowo-brzoskwiniowa mgiełka.
- Linię wodną i pozostałe „nagie” miejsca w kącikach pokryłam białą wodoodporną kredką Sephora. Zewnętrzne końce mojej linii roztarłam.
- Póki kredka była jeszcze mokra, wklepałam na nią małym pędzelkiem matowy żółty cień Sugarpill. Robiąc to na linii wodnej uważaj, żeby nie podrażnić sobie oka!
- Górne rzęsy pomalowałam czarnym tuszem, dolne zaś pomalowałam odżywką. U mnie akurat jest to Eveline – biała.
- Póki odżywka na rzęsach była jeszcze mokra, nałożyłam na nią ten sam żółty cień, co w 8 kroku. Warto sobie pod te rzęsy podłożyć coś, np. kartkę na czas malowania, żeby nie zabrudzić dolnej powieki.
I to wszystko jeśli chodzi o oczy 🙂
Chciałam, żeby oczy przyciągały całą uwagę, dlatego reszta makijażu jest znikoma. Oczywiście cera wyrównana podkładem i zmatowiona pudrem. Policzki lekko podkreśliłam satynowym bronzerem, a na ustach wylądował cielisty błyszczyk.
I jak?
Ciekawa jestem, czy to już za duże szaleństwo czy jednak zdecydowałabyś się na taki makijaż na jakąś imprezę?
Jeszcze detale na zakończenie 😉
0 komentarzy