Rzęsy mają być spektakularne, gęste, długie, czarne i olśniewające! Ok, no to jak malować te rzęsy? A raczej jak ich nie malować 😉 Oczekiwania zazwyczaj mamy spore, rzęsy mają być jak z obrazka. Reklamy obiecują nam czarne jak smoła, podkręcone i gęste rzęsy. Zadowolone kupujemy tusz do rzęs, malujemy i… nasze rzęsy nijak się mają do zdjęć reklamowych 🙁 Co wtedy? Część z nas dokłada kolejne warstwy aż będzie zadowolona… Zadowolona? Serio?
To kolejne przestępstwo jakiego dopuszczamy się na samych sobie. Tzw. efekt pajęczych/owadzich/muszych nóżek. Trudno zakwestionować tą potoczną nazwę 😛 Tak czy siak efekt jest zatrważający! Oto prawda:
Dokładanie 5,10 i kolejnych warstw maskary NIE sprawi, że Twoje rzęsy będą wyglądały jak marzenie!
Owadzie odnóża to bardzo często spotykany przeze mnie na tzw. „ulicy” problem. Moim skromnym zdaniem zdecydowanie lepiej wyglądają może nie tak pogrubione, wydłużone i spektakularne, ale ładnie rozczesane i podkręcone zalotką rzęsy.
Jeśli masz problem z maskarą, która skleja rzęsy bardzo cennym pomocnikiem będzie grzebyk. Często w zestawach są takie plastikowe, moim zdaniem kiepskie. Na szczęście Inglot ma w swojej ofercie bardzo fajny gadżet, grzebyk metalowy i dodatkowo składany. Działa świetnie, rozczesuje nawet mocno sklejone rzęsy i pomaga okiełznać nawet najbardziej złośliwe tusze do rzęs. Pamiętaj, żeby rozczesywać rzęsy ZANIM tusz zaschnie! Inaczej możesz zrobić sobie krzywdę i wyrwać rzęsy…
To na tyle dzisiaj ode mnie, daj znać co myślisz na temat tuszowania rzęs i o efekcie owadzich nóżek 😛
Pozostałe wpisy z serii Make-up Crimes znajdziesz TUTAJ!
0 komentarzy