Lekki balsam do rąk – czy jest sens istnienia takich kosmetyków? W końcu jak czegoś używamy, to ma działać z pełną siłą i na 120% możliwości. Osoby, które nie mają problemu suchej skóry korzystają w ogóle z takich produktów?
Ja mam bardzo suchą skórę, szczególnie na dłoniach i nie mogłam się nadziwić się, po kiego grzyba komukolwiek takie nic nie dające balsamy?
Aleeee… chyba jednak zmieniłam zdanie 😛 Bo ponieważ, panie i panowie jest to świetny produkt do postawienia przy umywalce i używania po każdym myciu rąk! A jeśli już wyrobisz sobie taki nawyk, to gwarantuję poprawę kondycji skóry rąk. W tym momencie właśnie ta lekkość kosmetyku jest wielką zaletą, bo czas wchłaniania się produktu jest bardzo krótki. W końcu nie zawsze mamy czas na smarowanie rąk gęstym i bogatym kremem, a potem czekanie dłuuugo aż się wchłonie.
Chcę porównać tutaj 2 produkty:
- Balea – Malinowy balsam do rąk
Opakowanie z pompką jest do tego typu produktów idealne. Balsam ma bardzo lejącą konsystencję, łatwo się rozprowadza. Jest gładki, ale nie pozostawia żadnej tłustej warstwy. Bardzo szybko się wchłania i nie zostawia po sobie śladu. Nawilża bardzo lekko, ale stosowany regularnie po każdym myciu rąk przyczynia się do poprawy kondycji skóry dłoni.
- Wellness&Beauty – Migdałowy lotion do rąk
Migdałowy lotion z Rossmanna ma tak samo praktyczne opakowanie jak produkt Balei. Jednak jest trochę bardziej gęsty i treściwy. Gładziutko się rozprowadza, jednak na chwilę zostawia po sobie lekki film. Wchłania się szybko, choć odrobinę dłużej niż Balea, za to efekt nawilżenia i odżywienia jest też mocniejszy. Ja, jako wybitny sucharek, wolę chyba właśnie tą wersję.
Podsumowując – kosmetyk, który kiedyś uważałam za bezsensowny i zbędny aktualnie jest stałym elementem na półce w łazience!
0 komentarzy