Na pierwszy ogień postanowiłam wystawić róż sypki JOKO.
Kupiłam go razem z gazetą URODA, więc nie miałam zbytnio wpływu na kolor, ani też nie spodziewałam się zbyt wiele po tym kosmetyku. Pamiętam jeszcze jak JOKO było tanimi kosmetykami w osiedlowej drogerii, powiedzmy jasno – niezbyt wysokich lotów. Ale do rzeczy:
Pierwsze co zwraca uwagę, to śliczne opakowanie. Takie bardzo klasyczne i eleganckie.
Konsystencja jest bardzo miałka i sypka. Mi to bardzo pasuje. Róż nie robi plam, ładnie się rozciera i chyba ciężko byłoby z nim przesadzić.
Kolor – mam nadzieję, że na zdjęciach widać co i jak. Nigdy nie zdecydowałabym się go kupić, i naprawdę jest to przypadkowy nabytek z gazetą. JEDNAK kolor jest przepiękny (ja mam chyba J25 – niestety nie ma informacji na opakowaniu), robi na twarzy świeży i zdrowy rumieniec. Testowałam go na mojej ciemnej karnacji, na średniej i na jasnej, i na każdej z nich dawał piękny efekt, takiej… hmmm… rześkości. Delikatnie się błyszczy drobinkami, ale nie są to nachalne i wielkie brokaty.
Tak więc, jest to kosmetyk polski, w regularnej cenie: ok. 21,60zł. Moim zdaniem jest to bardzo dobry róż, miałam kilka i z żadnego nie byłam aż tak zadowolona. Do tego długo się utrzymuje, nie zauważyłam, żeby znikał. Znajduję chyba tylko jedną wadę – słoiczek nie ma sitka przez które wysypywałby się pyłek. Jego brak powoduje, że czasem można nabrać na pędzel za dużo produktu. Ale to jedyny minus tego różu.
Mam nadzieję, że recenzja będzie dla kogoś pomocna.
0 komentarzy