Makeup Revolution to marka, która już od jakiegoś czasu jest na polskim rynku. Niestety dostępna tylko online – przynajmniej o ile mi wiadomo. Są to kosmetyki, które łączą w sobie dość niskie ceny i dość wysoką jakość. Ale moim zdaniem przede wszystkim wygrywają tym, że nadążają za trendami i wysokopółkowymi markami. Jeśli pojawiło się coś nowego, np. jakaś paleta cieni do powiek, matowe pomadki, czy wypiekane rozświetlacze w kształcie serduszek – znajdziesz je w MUR.
Firma zdecydowanie „inspiruje” się produktami droższych marek. Więc podróbki? Moim zdaniem nie, bo podobieństwo zazwyczaj ogranicza się do kolorów/formuły tych droższych produktów, a opakowania i stylistyka są inspirowane. Nikt nie udaje, że kupujemy oryginały – opakowania choć nawiązują, są jednak zdecydowanie inne.
Ja dostałam 2 produkty do przetestowania od sklepu www.perfumesco.pl:
Dzisiaj wpis jest o palecie.
Makeup Revolution I heart chocolate
Ta paleta to odpowiednik palety cieni firmy Too Faced – Chocolate Bar. Jej niestety nie mam, więc nie porównam, ale z tego co widziałam w internecie kolory są faktycznie podobne. Opakowanie palety nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z czekoladową inspiracją 😉 Fajne jest to, że na pudełku są nadrukowane kolory, wiadomo czego się spodziewać. Samo opakowanie jest plastikowe i jak na mój gust średnio ładne, ale może po prostu taka stylistyka mi nie przypadła do gustu. Za to jest w środku duże porządne lusterko.
W środku jest 16 cieni, w tym 2 o powiększonej pojemności, właściwie podwojonej. Są to cienie rozświetlające, podobno takie najszybciej się zużywają. Osobiście tego nigdy nie zauważyłam, ale ok – jest to jakaś teoria. Pewnie bez powodu tego marki nie robią, być może ja jakoś mało zużywam te najjaśniejsze cienie.
Jest tu mieszanka cieni matowych, satynowych, błyszczących pereł i cieni z drobinkami. Muszę powiedzieć, że całkiem mi się ten zbiór kolorów podoba, ze spokojem może to być czyjaś podstawowa paleta do makijażu. Na pierwszy rzut oka kolory specjalnie nie powalają. Sama wahałam się długo, czy potrzebuję takiej palety?
Jest dużo brązów i beży, matowych i błyszczących, ale są też ciemniejsze cienie, takie akcentowe albo do smoky.
Paleta jest wyprodukowana w Chinach i takiej jakości cieni się spodziewałam – czyli raczej suchych, o nierównym kryciu i tandetnych pereł. Tymczasem… okazało się, że cienie są gładkie, miękkie, przyjemne w dotyku, ładnie i równo kryjące. Jeśli chodzi o pigmentację, to zależy od konkretnego koloru, ale określiłabym ją jako średnią do intensywnej. I dobrze, dzięki temu łatwiej się nimi maluje osobom, które malują się tylko na własny użytek.
Poszczególne swatche Makeup Revolution I heart chocolate wyglądają tak:
Chciałam teraz wymienić faworytów, ale szczerze mówiąc… właściwie nie ma tutaj słabych kolorów, wszystkie mi się podobają! Nawet ten różowy Meet Chocolate 😉 Serio, jestem zaskoczona jak bardzo ta paleta mi się spodobała, bo jakoś tak spodziewałam się przeciętniaka. A tutaj niespodzianka!
Podsumowując – warto. Za cenę niecałych 40zł (a w promocji za jeszcze mniej!) naprawdę warto. Jakość cieni jest bardzo przyjemna a dobór kolorów gwarantuje sporo możliwości, ale też pozwoli faktycznie je wykorzystać.
0 komentarzy