Dzisiaj przychodzę z ostatnią – póki co – porcją cieni Lily Lolo. Więcej na razie nie mam, aleee to może się zmienić 😛 Tym razem odcienie, z gamy naturalnej, tzw. nude. Wolicie kolory czy na takie właśnie neutralne barwy?
Cream Soda
Matowy, żółtawy beż. Kolor jak najbardziej nude, na całą powiekę lub jako cień do rozcierania. Niektórzy mówią, że jest świetny do utrwalania korektora pod oczami – nie wiem, u mnie wyglądałby śmiesznie, jest za jasny hehe.
Miami Taupe
Lubię kolory typu „taupe”, czyli tzw. grzybkowe. Ten jest właśnie takim kolorem tylko z satynowym połyskiem. Bardzo fajny, nienachalny, dobrze wygląda solo jak i w połączeniu z innymi kolorami.
Bronze Sparkle
Mocno błyszczące miedziane złoto. Osobiście nie przepadam za takimi kolorami na swoich powiekach, ale cień sam w sobie jest bardzo ładny.
Mudpie
Niestety zdjęcia wyszły nieostre 🙁 Kolor za to całkiem dobrze widać. Jest to ładny czekoladowy kolor, neutralny, nie za ciemny i nie za jasny. Świetny do tonowania krzykliwych kolorów.
Witchypoo
Witchypoo to czerń. Bardzo czarna czerń. Matowa. Co więcej można o niej powiedzieć? Dobra jako eyeliner 😉
Tak się prezentują na skórze:
To już wszystkie moje cienie Lily Lolo, jeśli będę miała kolejne na pewno Wam pokażę 🙂 Ja jeszcze raz szczerze je wszystkim polecam!
0 komentarzy