Witam Was jesiennie 🙂
Dzisiaj naszło mnie na zrecenzowanie balsamu do ust firmy CARMEX. Moja przygoda z nim zaczęła się na ok. rok przed wprowadzeniem tych balsamów do polskich sklepów. Raz na jakiś czas obijało mi się za pośrednictwem gazet lub Internetu o uszy, że istnieje cudowny specyfik, używany przez modelki, wizażystów, gwiazdy, na pokazach mody, sesjach zdjęciowych etc. Byłam wtedy na etapie wiecznie spierzchniętych ust, które tylko podratowywałam innymi szminkami/balsamami, ale po ich odstawieniu wszystko wracało do pierwotnego – suchego – stanu.
No i zapragnęłam tego cuda, ale rozczarowałam się, bo nigdzie nie mogłam go dostać. Na allegro się czasem pojawiały, ale nie miałam pojęcia czy to oryginały itd.. Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd znalazłam! Zdaje się, że w Drogerii Natura lub w Rossmanie, niestety nie pamiętam. Koszt ok. 9zł.
Na początku się zdziwiłam zapachem, który skojarzył mi się z czymś leczniczym, typu maść z apteki. Konsystencja podobna do Oriflamowskiego tzw. “Miodka”. Po posmarowaniu czuje się lekki chłód i leciuteńkie mrowienie na ustach. I, co mnie zaskoczyło, natychmiast usta stają się miękkie jak poduszki!! Nie miałam najmniejszego problemu z regularnym stosowaniem Carmexu i po niedługim czasie (ok. 1tyg) okazało się, że moje usta są dobrze nawilżone i miękkie i w zasadzie już nie potrzebują balsamu. Byłam pewna, że po odstawieniu stanie się to co zawsze, czyli momentalnie powrócą spierzchnięte usta, ale nic takiego się nie stało! Teraz smaruję się Carmexem sporadycznie, jak widzę, że usta zaczynają być lekko suchawe – czyli ok. 1x na tydz lub 1,5 tyg. Uważam to za naprawdę wielki wyczyn, bo kiedyś musiałam smarować usta kilka razy dziennie.
Poza tym wargi stały się tak mięciutkie, że nie mogłam się powstrzymać przed ciągłym ich dotykaniem i napawaniem się ich miękkością. Poleciłam Carmex siostrze, przyjaciółkom, one swoim koleżankom itd.. I usłyszałam kilka dni temu, że właśnie u takiej dalszej koleżanki na studiach Carmex robi furorę. I nie dziwię się zupełnie. Miałam okazję też spróbować wiśniowej wersji błyszczykowej tego balsamu, jednak to zupełnie nie to. Szybko znikał i nie dawał takiego efektu jak ten ze słoiczka. Wersji w pomadce nie próbowałam, więc nie wiem jak sprawa wygląda.
0 komentarzy