Wiem, że jestem chyba ostatnią osobą, która napisze o tych masełkach, ale trudno 😉 Warto o nich pisać, więc piszę. Był taki czas, że był szał na wszelkie lekko koloryzujące masła do ust. Ja dopiero później zaraziłam się tym szaleństwem. Te kupiłam na promocji w HEBE, kiedy dość długo stałam przed szafą Revlonu i nic jakoś nie wydawało mi się szczególnie nęcące.
Wtedy po dłuższym zastanawianiu się i macaniu wybrałam te 2 kolory: 047 pink lemonade & 063 wild watermelon. Czyli jasny róż i czerwień. W końcu masełka te narobiły tyle szumu, że MUSI coś w nich być?
Opakowanie przyciąga wzrok 😛 Niby jest proste, ale jednak ma ładny elegancki wzorek. Dobrze się zamyka, ale nie ma problemu z otwarciem pomadki. Wydaje mi się trwałe, przynajmniej na tych co mam nie widać żadnych uszczerbków. Fajne jest to, że po opakowaniu widać dobrze jaki w środku jest kolor.
Rozprowadzają się iście jak masełko. Suną gładko i przyjemnie. Zaskoczona byłam, że czerwony jest tak intensywny, ale to jest jego plus moim zdaniem. Oba kolory są kremowe, nie mają w sobie żadnych drobinek. Usta zostawiają błyszczące, ale nie przesadnie.
Oczywiście nie podkreślają żadnych skórek, na ustach kolor rozkłada się równomiernie i gładko. Bardzo fajnie i szybko nawilżają delikatną skórę ust. Czy jest to nawilżenie długotrwałe? No nie wiem, ale krótkotrwałe na pewno nie. Dość długo utrzymują się na moich ustach, oczywiście jak na takie lekkie balsamy, do długotrwałych pomadek ich nie porównuję. Nie ryzykowałabym nakładania ich zupełnie bez lusterka, bo kolor dają dość widoczny.
0 komentarzy