Moja mania na matowe usta trwa już baaaardzo długo i nie zanosi się, żeby to miało się zmienić w najbliższym czasie. Do tego okres jesienny sprzyja takim kolorom jak fiolety, wiśnie i śliwki!
Dlatego pomadka, którą możesz znaleźć w sklepach z chińskimi kosmetykami lub ebay za kilka zł wydaje się strzałem w dziesiątkę! Pominę cały wątek używania takich kosmetyków (w skrócie – kiedyś byłam przeciwna, teraz mam stosunek obojętny). Więc jeśli Cię zaciekawiłam, zapraszam do notki:
Pomadka zapakowana jest jak błyszczyk, te z Inglota (Sleek bodajże?) mają podobne opakowanie. W środku jest aplikator, dość miękka gąbka – nic specjalnego.
W środku jest pomadka, albo jak kto woli matowy błyszczyk, coś podobnego do tych z NYXa czy Manhattanu. Kolor 22 to piękny wiśniowy fiolet! Niby róż, ale z fioletem, za to też nie całkowity fiolet ani nie wiśnia. Mi się bardzo ten kolor podoba!
Zdjęcia ust są bez żadnej obróbki, bo najlepiej oddają kolor!
Sama pomadka dobrze się nakłada, gładko sunie. Łatwo o pełne i równe krycie. Trzeba jednak uważać, żeby warstwa była cienka, bo inaczej potrafi się zebrać i pokruszyć… No i kolejny minus, czyli wysuszanie. Tak, pomadka wysusza usta, nie jakoś masakrycznie, ale jednak. Więc przed nałożeniem dobra pielęgnacja jest konieczna!
0 komentarzy