A teraz obiecana notka dla Emalki 😀
KOBO – to firma, która dość niedawno weszła na rynek. U mnie w mojej opóźnionej Drogerii Natura naprawdę zupełnie niedawno… Co do samej marki zdania są podzielone, niektórzy twierdzą, że to marka polska inni, że niemiecka… Szczerze mówiąc – w sumie mnie to nie interesuje 😉
Jestem łasa na nowości, więc musiałam wypróbować 😀 Słyszałam dużo dobrego o cieniach (można kupować same wkłady i paletki – tak jak w Inglocie – lub pojedyncze cienie), podkładzie matującym, bazie pod cienie… Na co nieco się skusiłam:
Dzisiejsza notka nie jest recenzją, na to przyjdzie jeszcze czas – a muszę protestować dłużej. To mała prezentacja, tego co mam i jak to wygląda “naprawdę”.
Pierwszym co mnie skusiło to wypiekany (wielofunkcyjny) kosmetyk o nazwie Luminous Colour. Odcieni do wyboru jest chyba kilkanaście, a może nawet więcej niż 20 – nie pamiętam. Większość to odcienie, które będą się nadawały jako róże lub rozświetlacze, takie też mam właśnie ja. Ale są też kolory takie jak granat czy turkus.
Ja mam 2 kolory: 101 Coral Bush i 307 Misty Rose.
To co mnie zaskoczyło, to że są takie małe. Mają ok. 3,5cm średnicy (opakowanie ma 4,5cm), po obejrzeniu zdjęć w necie spodziewałam się czegoś innego 😉 Ale w sumie, obiektywnie oceniając – po co większe? Patrząc po tym jak wolno znikają mimo prawie codziennego używania na długo mi starczą 😉
Drugi kosmetyk to baza pod makijaż. Dałam się skusić, bo myślałam, że nie ma sylikonów, które mnie do tej pory zapychały. Jednak ta też ma sylikony, za to ma jak dla mnie fajniejszą (rzadką) konsystencję niż baza wygładzająca z DAX lub z Sephory.
Ma fajne opakowanie z pompką, która trochę niestety ciężko chodzi :/
Wygląda tak:
Trzecia była szminka, Fashion Cololour w kolorze 108 Fuchsia. Jest to kolor, którego długo szukałam, intensywny i kryjący. Świetny!! Nie zauważyłam, żeby wysuszała usta, ale też nie nawilża. Napiszę o niej więcej w notce przeglądowej przez szminki 😉
Wygląda tak:
Kolejna jest baza pod cienie, która na pierwszy rzut oka do złudzenia przypomina lubianą przez wielu (również przeze mnie) bazę z ArtDeco. Pudełeczko właściwie identyczne, kolor bardzo podobny tyle, że bez drobinek. Za to konsystencja dużo bardziej miękka i kremowa. Więcej napiszę jak protestuję dłużej.
I na koniec cienie. Kupiłam 2 kolory, chociaż długo nie mogłam się zdecydować. To co łączy je wszystkie to bardzo mocna pigmentacja. Do wyboru jest sporo matów, ale znajdą się też perły. Ja kupiłam w formie wkładów, bo mam jeszcze trochę miejsca w dużej palecie na cienie. Jeszcze nie testowałam na oku więc wrażenia opiszę kiedy indziej, za jakiś czas 😉
To co mi się bardzo podoba i mnie niesamowicie cieszy, to to, że w firmowej szafie każdy kosmetyk ma swoje miejsce, produkty dobrze się trzymają, nic nie leci na łeb na szyję po lekkim trąceniu ( 😉 ). A najważniejsze jest to, że do każdego kosmetyku wystawiony jest tester!! Pełnia szczęścia byłaby, gdyby kosmetyki były czymś zaklejone, bo niestety mimo testerów niektórzy chyba po prostu MUSZĄ wtykać paluchy np.. do cienia, który ja mam później kupić, agrh… Szafa w ogóle jest ładna, podświetlona i taka, hmmm, zachęcająca do kupna 😀
Chyba o niczym nie zapomniałam 😉
0 komentarzy