I jeszcze jedna notka dzisiaj, taka inna niż dotychczasowe 😉 Ale uprzedzałam, że nie o samych kosmetykach będzie. A że jestem wręcz zachwycona prostotą i łatwością przepisu na muffinki jaki znalazłam i wypróbowałam, że nie mogłabym sobie darować, gdybym się nim z nikim nie podzieliła.
Muszę zaznaczyć, że kuchmistrz ze mnie żaden, tym bardziej jak coś mi wyjdzie pysznego to nie posiadam się z radości! Przepis znalazłam na jakiejś stronie, ale trochę go po swojemu pozmieniałam. Aha, no i nie robiłam nigdy wcześniej muf finek, więc bardzo wysoce prawdopodobne jest to, że nie odkryłam wcale Ameryki 😛
Przepis na ok. 12 (mi wyszło więcej) porcji:
2 szklanki mąki
1 łyżka proszku do pieczenia
2/3 szklanki cukru
1 duże jajko (ja daję w sumie 2, bo wydają mi się małe…)
1 szklanka mleka (może być też jogurt lub maślanka etc)
½ do 2/3 szklanki oleju
Dodatki wg uznania (rodzynki, czekolada etc) można też nie dodawać nic
Wrzucamy mąkę, proszek, cukier do jednej miski. Osobno łączymy jajko, mleko i olej, używając trzepaczki. Płynne składniki dodajemy do suchych i mieszamy- niezbyt dokładnie. Ciasto przekładamy łyżeczką do formy, – wcześniej można je wyłożyć papilotkami – nie do pełna. Pieczemy w 200 st. przez 15 do 20 minut, aż będą złotobrązowe. Zostawiamy do całkowitego ostygnięcia.
Mi się nie zmieściło ciasto w 12 foremkach, więc miałam jeszcze dużeg Muf fina w kształcie serca 😉 Trochę to trwało zanim opanowałam wyciąganie muffinek z tych sylikonowych form, ale już doszłam do wprawy i wychodzą mi całe a nie takie pozgniatane jak na tych zdjęciach 😉
Najlepsze są oczywiście świeżutkie 🙂 Życzę smacznego!!
0 komentarzy